Kolejna prowokacja w Rudzie Śląskiej. Przypomnijmy, że 22 grudnia ubiegłego roku, kiedy premier Mateusz Morawiecki przyjechał do rudzkiego magistratu, doszło także do pewnej niecodziennej sytuacji. W gmachu pojawiła się dziennikarka, która weszła do urzędu bez maseczki zakrywającej usta i nos, twierdząc, że ma zaświadczenie lekarskie, zwalniające ją z tego obowiązku.
Sytuacja ta doprowadziła do konfrontacji z funkcjonariuszami straży miejskiej, a całą wymianę zdań nagrano i opublikowano w Internecie. O sprawie informował portal tarnogorski.info. Ostatecznie kobieta nie pokazała wspomnianego zaświadczenia, a jak zapowiadała SM, do sądu miał zostać skierowany wniosek o jej ukaranie.
Kolejna konfrontacja ze strażą miejską
Niedawno doszło do kolejnej takiej sytuacji. Tym razem dziennikarka została wezwana do złożenia zeznań, a w budynku Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej pojawiła się z mężczyzną, który zapewniał, że jest osobą przybraną, która ma zapewnić jej bezpieczeństwo. Nie został jednak wpuszczony do środka, a między nim, dziennikarką i funkcjonariuszami wywiązała się ostra wymiana zdań, której finał można zaobserwować na znajdujących poniżej filmach.
Mężczyzna, który występował w roli osoby przybranej, uznał, że pani Marta obawia się o swoje zdrowie podczas wizyty w siedzibie Straży Miejskiej. Podkreślił też, że żaden przepis nie zabrania jego obecności podczas przesłuchania. Nie został jednak wpuszczony przez strażników, co wywołało awanturę. Podczas agresywnej wymiany zdań doszło do przepychanki słownej. Kobieta zaznaczyła, że nie zamierza sama wejść do pokoju przesłuchań.
Zobaczcie nagranie z interwencji:
Do sprawy odniósł się wiceprezydent Krzysztof Mejer.
- Nie ma i nie będzie zgody na agresywne zachowania wobec naszych funkcjonariuszy Straży Miejskiej! Do sieci trafiło nagranie, w którym rzekomo nasi strażnicy zaatakowali mężczyznę, który chciał wejść do ich siedziby. W opublikowanym filmie nie widać jednak kluczowego momentu, kiedy to ów awanturująca się osoba wyraźnie prowokuje funkcjonariuszy i pierwsza atakuje strażnika. Widać to w ostatnich 10 sekundach zamieszczonego poniżej filmu – napisał w mediach społecznościowych.
Strażnicy miejscy nie wpuścili mężczyzny towarzyszącemu dziennikarce, wskazując, że w przesłuchaniu może uczestniczyć jedynie obrońca.
- Dodam, że w całej tej sytuacji chodziło o to, że mężczyzna chciał towarzyszyć podczas przesłuchania innej osobie, co do której istnieje uzasadniona podstawa do sporządzenia przeciwko niej wniosku o ukaranie. Zgodnie z przepisami prawa w takim przesłuchaniu może towarzyszyć jedynie obrońca, czyli adwokat lub radca prawny, a ten mężczyzna takich kwalifikacji nie miał – podkreślił Krzysztof Mejer.
Zajście zostało już zgłoszone policji. Co więcej, jak wyjaśnia Krzysztof Mejer, wobec mężczyzny skierowany został wniosek o naruszenie nietykalności funkcjonariusza.
- Zdecydowałem się na opublikowanie tego nagrania z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście niesłuszne oskarżenia wobec naszych funkcjonariuszy, drugi to uświadomienie tego, w jak niewdzięcznej roli są postawieni obecnie strażnicy miejscy oraz policjanci. Coraz częściej swoje interwencje realizować muszą w oku nagrywających ich telefonów. To oczywiście prawo wynikające z naszej wolności, ale wielokrotnie takie nagrania to prowokacje mające na celu - i napisze tu brutalnie – „nabicie lajków” w mediach społecznościowych oraz nakręcenie fali hejtu w komentarzach pod opublikowanym filmem. Z czymś takim nie potrafię się pogodzić! – podkreśla Krzysztof Mejer.
